sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 5 ''Kocham Cię''

Doszłam do szkoły jak zwykle paręnaście minut przed dzwonkiem. Zdziwiło mnie to, że nie było Diany. Może to przypadek? Może jednak coś jej się stało? Jednak moje przemyślenia zatrzymał dzwonek znaczący rozpoczęcie Angielskiego. Weszłam do klasy, usiadłam w ostatniej ławce. Diany nie było więc korzystając z jej nie obecności założyłam sobie nogi na jej krzesło. Oparłam się  wygodnie o parapet i zaczęłam słuchać z niezbytnią uwagą nauczycielki, jednocześnie wzrokiem błądziłam po klasie. Znudzona wykładem otworzyłam. zeszyt i bazgroliłam jakieś postacie z anime. W końcu po skończonym rysowaniu stwierdziłam, że mangowa postać przypomina mi rysunkową wersję Leo. Szybko jednak odsypałam te myśli bo do sali wbiegła zdyszana Weronika S. 
-Diana nie żyje!-Zamurowało mnie. Co ta wariatka do cholery gada? Wszyscy spanikowali, jednak nauczycielka zachowała zimną krew. Pobiegła do łazienki gdzie leżała Diana. Nie chciałam tam iść, żeby nie patrzeć na krew. Choć czytam powieście grozy i jestem dość odporna na ból przez mój mały wypadek tuż po urodzeniu jednak krew wywołuje we mnie coś na wzór zaćmienia. Tracę grunt pod nogami a życie przestaje dla mnie istnieć. Przybyła karetka a Diane ktoś wyniósł na rękach do ambulansu. Po lekcjach dowiedziałam się od Rossa, że nasza przyjaciółka się obudziła. Ja, Ross i Leo poszliśmy ją odwiedzić. Wiedziałam dokładnie co się stało. Diana będąc już w szkole poszła do łazienki. Przez przypadek poślizgnęła się i uderzyła głową w ścianę. Jej wybawcą był Ross, to mnie delikatnie zdziwiło no ale mówi się trudno. Będąc w szpitalu znów poczułam ten nieprzyjemny zapach zgnilizny i leków. Szpital kojarzy mi się, z śmiercią. Jeśli jesteś w szpitalu możesz nie przeżyć. Taka jest tylko moja opinia bo sama mogłam zginąć za młodości. 
-Diana!-Rzuciłam się na przyjaciółkę z łzami w oczach. Lekarz zostawił naszą czwórkę samą. 
- Nic mi nie jest!-Wrzasnęła żebym ją puściła. Odsunęłam się i usiadłam na sąsiednim pustym łóżku w sali. Po krótkiej rozmowie Ross chciał zostać sam z Dianą. Razem z Leo wyszliśmy bez gadania. Usiadłam na korytarzu na krześle. Leo obok mnie. Nie chciałam podsłuchiwać rozmowy moich przyjaciół, w przeciwieństwie do Leo, więc włączyłam na słuchawkach jakąś muzykę. Brunet znudzony podsłuchiwaniem, dowiedział się wystarczająco informacji więc usiadł obok mnie. Zabrał mi jedną słuchawkę z ucha i zaczął słuchać razem ze mną. 
-Co to za szajs?-Spytał. Spojrzałam na niego gniewnie, że obraża mój gust muzyczny i powiedziałam z chłodem.
-To Iron Maiden!
-Nie znam...ten kolo śpiewa jak baba!-Wstałam i poszłam usiąść z dala od niego. Przechodząc obok sali Diany usłyszałam jak Ross mówi do niej. ''Kocham Cię'' uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na krześle. Włączyłam znów, jak do Leo określił mój ''szajs'' i zaczęłam rozmyślać nad istotą życia.
CDN

1 komentarz: